FaktoMED.pl / Publikacje / Artykuły o zdrowiu / Tarczyca

Niedoczynność tarczycy to cichy i powszechny zabójca w Polsce. Poruszająca historia pani Anny z Hashimoto wstrząsnęła środowiskiem medycznym.

W Polsce około 20% osób cierpi na zaburzenia pracy tarczycy. To oznacza, że już co 5. Polak boryka się z różnymi dolegliwościami, które nie tylko utrudniają mu życie, ale mogą zakończyć się śmiercią. Problem polega na tym, że tarczyca wywołuje szereg niespecyficznych objawów, które często są bagatelizowane. Pani Anna, doświadczona nauczycielka geografii z Wielkopolski była o włos od śmierci przez tarczycę. Co ją uratowało?

W Polsce najpopularniejszą metodą kuracji niedoczynności tarczycy jest stosowanie hormonów. Wiele osób bierze je do końca życia. Tylko co w sytuacji, gdy mimo to objawy się utrzymują, a choroba postępuje? Okazuje się, że istnieje nowa metoda terapii, ale w Polsce nie została nawet rozpowszechniona. Dowiedzieliśmy się o niej od zagranicznych korespondentów i poprosiliśmy o komentarz naszą cenioną ekspert, wybitną specjalistkę z zakresu endokrynologii – dr Zuzannę Lelusz. To do niej zgłosiła się Pani Anna, leczona na serce, podczas gdy… chorowała na tarczycę. Ta historia jest pierwszy raz publikowana w mediach, mimo że pani Anna zgłosiła już ją do sądu, za zaniedbanie medyczne i błędnie postawioną diagnozę, która okazała się bezpośrednim zagrożeniem życia. Sprawa aktualnie jest w toku postepowania cywilnego. O tym problemie w Polsce praktycznie się nie mówi, choć więcej osób umiera w Polsce w wyniku powikłań związanych z nieprawidłową pracą tarczycy niż w wypadkach samochodowych. Każdy uważa, że z tarczycą można normalnie żyć, wystarczy codziennie łykać hormon w tym czy innym środku i wszystko będzie OK. - To poważny błąd, który może doprowadzić do tragedii - mówi Zuzanna Lelusz, specjalistka-endokrynolog z 16-letnim doświadczeniem. W moim gabinecie, niestety, spotkałam się niejednokrotnie z pacjentami, którzy cierpieli na różne dolegliwości i myśleli, że jest to spowodowane np. wiekiem, stylem życia, pracą, a to wszystko było winą tarczycy! Podobnie było z panią Anną spod Konina, która zgłosiła się do mnie latem ubiegłego roku. Powiem szczerze, wyglądała jak zaniedbana, schorowana, starsza pani. Myślałam, że ma ponad 65 lat, a ona miała…54 lata! Przyszła do mnie załamana. Opowiedziała mi też swoją historię. Ta historia nas poraziła. Otóż pani Anna przez wiele lat uczyła geografii w szkole podstawowej. Była nauczycielką z powołania i kochała to, co robi. Zaszczepiła w wielu uczniach miłość do podróży, jej podopieczni nie tylko brali udział w olimpiadach geograficznych, ale je wygrywali. To był ewenement na skalę kraju - uczniowie z małej, wiejskiej szkoły co roku zdobywali laury podczas ogólnopolskich olimpiad geograficznych. Kobieta nie wyszła za mąż, poświeciła się pracy w szkole, a wolny czas rozdzielała między opiekę nad swoimi pupilami. Razem z nią mieszkała papużka – Felicja, pies o imieniu Kolumb i kotka – Wanda. Ta ostatnia znikała na całe noce, a niekiedy nie było jej nawet kilka dni. Była niezwykle zwinna, zdarzało jej się złapać ptaki w locie. Nazywała się Wanda na cześć słynnej, polskiej himalaistki.

Typowe objawy chorej tarczycy, które często są lekceważone

Kłopoty pani Anny zaczęły się niepozornie. Zauważyła, że jest coraz bardziej zmęczona, mimo że kładła się wcześniej spać. Pojawiły się problemy ze skupieniem podczas prowadzenia lekcji. Sprawdzenie klasówek zaczęło zajmować jej coraz więcej czasu, gdyż nie mogła się skoncentrować na tym, co robi. Do tego zaczęła szybko tyć. Oczywiście koleżanki śmiały się, że „tak to już jest po czterdziestce” i człowiek dosłownie „tyje z powietrza”. Pani Anna nie potrafiła pogodzić się z tą myślą, próbowała wielu diet, ale bezskutecznie. Do tego zauważyła, że zaczęło jej wypadać coraz więcej włosów. Na początku to ignorowała, ale gdy na szczotce włosów przybywało, a odpływ prysznica coraz częściej się przytykał, poszła do fryzjera, aby się skonsultować. Kupiła szampon pobudzający wzrost włosów, była na dietach, ale objawy się nie zmniejszały, wręcz przeciwnie. Do tego miała bardzo suchą skórę. Wizyta u dietetyka, fryzjera nie pomogły, więc pani Anna udała się do internisty. Podczas badania wyszło jej wysokie ciśnienie krwi, serce biło jak szalone i nawet poczuła ukłucie w klatce piersiowej. Dostała skierowanie do kardiologa. Po wizycie u specjalisty otrzymała receptę na tabletki. Brała je przez kilka lat, ale cały czas czuła się źle, słabo, tyła i cały czas była zmęczona.

Niedoczynność tarczycy to choroba, która dotyka głównie kobiet. Jednymi z najpopularniejszych jej objawów jest pogorszenie samopoczucia i wzrost masy ciała. Wynika to z faktu, że tarczyca pomaga regulować wiele funkcji organizmu: metabolizm, masę ciała, temperaturę, płodność i ogólną kondycję.

Błędna diagnoza o mało nie zabiła nauczycielki geografii

Zaczęła szukać informacji w internecie. Wpisała tam swoje objawy i okazało się, że wskazywały jednoznacznie na niedoczynność tarczycy. Udała się ze swoimi wątpliwościami do endokrynologa. Badanie TSH, FT3, FT4 oraz USG tarczycy potwierdziły przypuszczenia – niedoczynność tarczycy. To był moment przełomowy - pani Anna trafiła pod skrzydła odpowiedniego specjalisty.
Stało się to niemal w ostatniej chwili, gdyż nieleczona niedoczynność tarczycy powoduje nie tylko coraz gorsze samopoczucie, ale też z czasem, gdy tarczyca przestaje już zupełnie pracować i produkować hormony tarczycy, może dojść do rozwoju przełomu hipometabolicznego. Jest to stan bezpośredniego zagrożenia życia. Oczywiście specjalista natychmiast włączył kurację hormonami tarczycy (L-tyroksyną). Minęło kilka lat na tej kuracji. Pani Anna czuła się - jak sama to określa – coraz słabiej. Chodziła do pracy, ale nie miała już siły, by przygotowywać uczniów do olimpiad, więc zrezygnowała z tego. Przestała prowadzić Koło Geograficzne i niestety wyglądała coraz gorzej. Włosy wypadały, a ona tyła…

Upośledzona tarczyca produkuje za mało hormonów i w efekcie pojawiają się problemy z metabolizmem, skórą, włosami, samopoczuciem i kondycją. Gdy spada produkcja T4 i T3 w efekcie pojawia się złe samopoczucie. Endokrynolog przepisuje L-tyroksynę, czyli T4, by wyrównać poziom hormonów tarczycy. Jednak u wielu osób, mimo wyrównania niedoczynności tarczycy, objawy nadal zostają. Dzieje się tak z dwóch powodów: albo mamy takie geny, albo na skutek kontaktu z dysraptorami endokrynologicznymi doszło do uszkodzenia działania przenośników T3 czy dejodynazy typu 1 i 2.

Tę sytuację zauważyła dyrektor szkoły, w której pracowała Anna i wzięła ją na długą i szczerą rozmowę. Nauczycielka geografii, opowiadając o swoich problemach zdrowotnych, rozkleiła się, łzy ciurkiem popłynęły jej po policzkach. Dyrektor szkoły była mocno poruszona i zaproponowała jej wizytę u dr Zuzanny Lelusz.
- Z Moniką, dyrektorką tej podstawówki, poznałyśmy się podczas Erasmusa, mieszkałyśmy w jednym akademiku w Berlinie. Ona studiowała biologię. Los wtedy połączył dwie Polki na obczyźnie – śmieje się dr Lelusz. Monika dużo wiedziała o moich zainteresowaniach naukowych, miałyśmy cały czas kontakt, nawet gdy byłam na stypendium w Japonii i gdy pracowaliśmy w międzynarodowym gronie nad nowym patentem produktu, który pobudza tarczycę do samoregeneracji – opowiada endokrynolog, która uratowała zdrowie i życie pani Anny.
- I w ten sposób skromna nauczycielka geografii trafiła do mnie. To było rok temu temu, gdy dopiero zaczynałam stosować A-thyrion u swoich pacjentów. Oprócz tych wszystkich dolegliwości wspomniała też o dość mocnym obniżeniu samopoczucia, co też jest typowe przy chorej tarczycy, ale mało kto wiąże te fakty ze sobą - opowiada endokrynolog.
- Po przeprowadzeniu szczegółowego wywiadu z panią Anną, wiedziałam, że to produkt dla niej - dodaje dr Lelusz. Po czym kontynuuje:
U nauczycielki od kilku lat stopniowo zmniejszała się produkcja hormonów przez gruczoł tarczowy. Upośledzona praca tarczycy była w tym wypadku spowodowana chorobą Hashimoto. Tak właściwie, nie zdziwiło mnie to, gdyż w Polsce jest to główny, najczęstszy powód upośledzenia pracy gruczołu tarczowego. Pani Anna miała pecha, bo najpierw źle trafiła do specjalisty, a później leczenie dawką L-tyroksyny (czyli popularnym środkiem, który należy brać minimum godzinę przed posiłkiem, by się wchłonął) niestety nie przynosiło efektów. Objawy nadal występowały. Powiem szczerze, było o włos od tragedii. Po badaniu USG okazało się, że tarczyca była w fatalnym stanie i kwalifikowała się do operacji. Pani Anna znajdowała się w stanie skrajnie ciężkiej niedoczynności tarczycy i była o krok od śpiączki hipometabolicznej, która jest bezpośrednim zagrożeniem życia.
Wiedziałam jednak, że warto spróbować z A-thyrion , bo ten produkt 2 lata temu to była zupełna nowość w Polsce, podczas gdy w USA i Japonii jest znany od 10 lat. Pamiętam, że długo pracowaliśmy nad jego powstaniem. Uważam, że moja cegiełka była naprawdę niewielka w porównaniu do niesamowitej pracy japońskich naukowców
- skromnie dodaje polska endokrynolog.

Dlaczego A-thyrion jest wyjątkowo skuteczny i nie wymaga stosowania przez całe życie?

Przede wszystkim jest to efekt wieloletnich badań kombinacji różnych składników, których połączenie daje optymalne efekty. Chodzi o to, by tarczycę pobudzić do prawidłowej pracy i wyprowadzić ją niejako ze stanu „upośledzenia”, w jakim się znalazła. Wiem, że badania były oparte o nowe doniesienia medyczne, w połączeniu z regułami naturoterapii i właściwościami ziół, które były znane już setki lat temu.

A-thyrion to prawdziwy „regenerator” pracy tarczycy. Jak działa?

  • wspiera metabolizm, przez co likwiduje wzdęcia, zaparcia i ułatwia chudnięcie;
  • reguluje ośrodkowy układ nerwowy. Poprawie ulega koncentracja, znika zmęczenie, senność, problemy z zasypianiem (zasypiasz znowu jak niemowlę), znika uczucie zimna;
  • układ oddechowy regeneruje się (lepiej oddychasz, więcej tlenu dostaje się do komórek, a Ty masz więcej energii);
  • układ sercowo-naczyniowy działa sprawniej (Twoje serce znowu pracuje pełną parą, nie łapiesz zadyszki, gdy przyspieszysz nieco kroku albo wejdziesz po schodach na piętro);
  • układ mięśniowo-szkieletowy wraca do pierwotnej kondycji (znowu masz energię i chęć do życia, więcej siły i w końcu czujesz się wypoczęty po nocy).

Tajemnicą tak skutecznego działania jest opatentowany skład, którego aktywne składniki pobudzają tarczycę do pracy i samoregeneracji, dzięki czemu staje się ona wydolna i może wrócić do produkcji odpowiedniej ilości hormonów FT3 i FT4.
Istotą tego produktu jest unikalny składnik – workoliść członowaty (Ascophyllum nodosum Le Jolis), należący do grupy wodorostów o charakterystycznym brązowo-zielonym zabarwieniu o nazwie Kelp. Jest on źródłem wysoko biodostępnego, naturalnego jodu, niezbędnego dla prawidłowej pracy tarczycy.
Oczywiście można suplementować jod, ale dostępne produkty zawierają zwykle syntetycznie wygenerowany jod lub taki, który jest zanieczyszczony biologicznie, przez co nie spełnia swojej funkcji. Sam jod można spotkać w rybach morskich czy innych wodorostach, ale badania dowiodły, że to właśnie kelp i workoliść członowaty zawiera najczystsze pokłady organicznego jodu, który nie zawiera metali ciężkich. Po prostu Kelp nie przyswaja zanieczyszczeń środowiska i choć jest trudno dostępny – jest najdoskonalszym źródłem jodu.
Jednak to nie wszystko. A-thyrion zawiera też ekstrakt z liści pokrzywy i cynk.
Pokrzywa – pomaga uzupełnić niedobory jodu w organizmie, zawiera szereg cennych witamin: C, A, E, K i witaminy z grupy B. Pozytywnie wpływa na działanie układu sercowo-naczyniowego, oddechowego, usprawnia pracę nerek i reguluje poziom cukru we krwi.
Cynk jest bardzo ważnym pierwiastkiem, gdyż uczestniczy w syntezie kinazy białkowej C, która odpowiada za tworzenie i wydzielanie TSH przez przysadkę. Niedobór tego pierwiastka w organizmie może wiązać się ze wzrostem stężenia TRH i TSH, co pogłębia niedoczynność tarczycy.
-Już po kilku dniach stosowania A-thyrion większość objawów pani Anny ustąpiła. Wcześniej zmagała się z nimi długie lata. Po miesiącu nauczycielka zauważyła, że włosy nie tylko przestały masowo wypadać, ale nawet pojawiły się nowe, tzw. „baby hair”. Nawet jej fryzjerka była w szoku i dopytywała, co to za specyfik na włosy. Poza tym pani Anna schudła, mimo że nawet nie zmieniła diety. Gdy przyszła do mnie na kontrolę po 3 miesiącach – była nie do poznania. Szczupła, energiczna kobieta z ładną cerą, uśmiechnięta, wręcz promieniująca szczęściem – opowiada dr Zuzanna Lelusz.
Pani Anna podczas tej wizyty rozpłakała się „Nie mam nikogo bliskiego, kto by o mnie zadbał. Chciałam jednak kontynuować pracę w szkole, bo to moja pasja. Drugą są zwierzęta. Gdyby nie pani doktor, boję się, że mogłoby mnie zabraknąć, a one…no cóż, trafiłyby do schroniska” - tłumaczyła nauczycielka. Dyrektorka szkoły zasugerowała Pani Annie, że może złożyć pozew do sądu, gdyż wieloletnia kuracja, po błędnie postawionej diagnozie, mogła dla niej skończyć się tragicznie. Sprawa jest w toku, ale środowisko medyczne zostało poruszone.
Pani Anna nie jest jedyną osobą, która skorzystała z A-thyrion . Po 2 latach widać, że efekty jego działania są spektakularne i każdy, kto z niego korzystał jest pod wrażeniem. Aktualnie produkt trafił do Polski i jest w końcu dostępny w sprzedaży internetowej. Wcześniej można było go kupić tylko w USA.
W związku z faktem, że producent postanowił nie współpracować z aptekami, które nakładają olbrzymie marże na tego typu produkty, uruchomiono specjalną promocję na 1000 pierwszych sztuk A-thyrion .

Tylko teraz będzie on dostępny w specjalnej cenie 159 PLN zamiast 318 PLN . Aby go zdobyć, wystarczy wypełnić formularz zamówienia i podać swój numer telefonu.

Autor:

Dr Zuzanna Lelusz

Data dodania

01.12.2022

Data ostatniej aktualizacji

21.12.2022

Podziel się

Dodaj do ulubionych

Drukuj

Dostępnych sztuk: 155

Product

Stara cena: 318 PLN

Nowa cena: 159 PLN


Komentarze